U nas w Auschwitzu…


Streszczenie

Autorem opowiadania jest Tadeusz Borowski. Zostało wydane w tomiku opowiadań w 1947 r.  Borowski został aresztowany i osadzony w obozie w Oświęcimiu. Jego narzeczona Maria Rundo też tam trafiła. Tadeusz pisywał do niej listy, które stały się podstawą niniejszego opowiadania.

Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu składał się z trzech części:Pierwszą stanowił tzw. obóz macierzysty Konzentrationslager Auschwitz czyli Oświęcim, składający się budynków ceglanych, które niegdyś stanowiły koszary wojskowe.

Drugą był Konzentrationslager Birkenau czyli Brzezinka, potężny obóz zagłady, gdzie więźniowie mieszkali w drewnianych barakach.

Część trzecią obozu (tzw. Auschwitz III) stanowił obóz KL Monowitz czyli Monowice.

Bohater i narrator opowiadania, Tadeusz, przebywał w Birkenau czyli w Brzezince. Opowiadanie składa się z 9 listów.

Rozdział I

Spośród 20 tysięcy więźniów Brzezinki wybranow kilkunastu, w tym Tadeusza, aby uczestniczyli w kursach sanitarnych. Mieli się oni podszkolić z niesienia pomocy chorym, aby zmniejszyć śmiertelność w obozie. Wybrani więźniowie udali się drogą do Oświęcimia, gdzie uczestniczyli w lekcjach na bloku szpitalnym.

Tadka mało to interesowało więc udał się na zewnątrz poszukać kogoś kto by mógł przekazać ten list do adresata. Więźniowie o niskich numerach patrzyli na niego z góry, gdyż Tadek był już milionowcem. Każdy więzień miał wytatuowany numer na ręce. Pierwsi więźniowie mieli niskie numery i przebywali głównie w Auschwitz. Gdy liczba więźniów lawinowo rosła utworzono obóz w Birkenau. 

W końcu przyjaciel Staszek obiecał mu, że dopilnuje aby list dotarł do ukochanej. Dziwił się o czym można pisać tak często do dziewczyny. Następnie Tadek opisuje pewnego chorego człowieka, który poprosił go, aby jego zwłoki spalono osobno a nie na kupie z innymi.

Tadek obiecał, że pogada w tej sprawie z trupiarzami. Z czasem jednak mężczyzna wyzdrowiał i w podzięce przesłał Tadkowi margarynę. Na koniec narrator dodał, że już od prawie miesiąca nie dostał listu z domu.

Rozdział II

Narrator opowiada o obozie w Oświęcimiu, w którym warunki były dużo lepsze niż w Brzezince, gdzie sam przebywał. Więźniowie oświęcimscy z dumą mawiali: “u nas w Auschwitzu…”. Mieszkali oni w ceglanych budynkach, nie było męczących apeli, generalnie tamtejszym więźniom było łatwiej niż tym z Birkenau. 

Tadeusz skarżył się w liście, że tak dawno nie widział ukochanej, że powoli zapomina jak wygląda. Pisał, że trudno mu sobie ją wyobrazić z obciętymi włosami po tyfusie, leżącą na więziennej pryczy.

Rozdział III

W kolejnym liście Tadeusz pisał jak wyczekiwali kolejnych kursów sanitarnych. Odwlekały się one, gdyż czekano na flegerów z innych obozów. Mieli oni uczyć pozostałych. Tymczasem Niemiec imieniem Adolf, który przyjechał z Dachau wygłosił kilka wzniosłych przemów o tym jak poprowadzą kursy edukacyjne, które zmniejszą śmiertelność w obozie. Adolf był bowiem kierownikiem tych kursów. Tadeusz stwierdził, że był to sympatyczny człowiek ale bardzo naiwny. Wydawało się, że naprawdę wierzył w to co mówił. Narrator nie miał złudzeń co do powodzenia tego typu akcji. Żadne kursy nie poprawiłyby tragicznego losu więźniów. 

Następnie Tadeusz opisywał jak przechadzał się po obozie. W jednym z budynków była sala z fortepianem, ale w godzinach pracy nie wolno było na nim grać. Na drzwiach sali z naprzeciwka widniał napis “biblioteka”, lecz była zamknięta, a poza tym była tylko dla Niemców.

“Obok biblioteki w owym bloku kultury jest oddział polityczny, a koło niego — sala muzeum. Są tam fotografie skonfiskowane z listów i ponoć nic więcej. A szkoda, mogliby pomieścić tam ową niedopieczoną wątrobę ludzką, za której nadjedzenie mój przyjaciel, Grek, dostał dwadzieścia pięć na de.” 

Na piętrze znajdował się tzw. puff z kobietami do towarzystwa. Było ich chyba z piętnaście i obsługiwały Niemców. Wpuszczano tylko tych więźniów, którzy dostali specjalne pozwolenie za dobrą pracę.

Następnie narrator opisał blok dziesiąty, w którym robiono eksperymenty pseudomedyczne na kobietach. Podobno sztucznie je zapładniano, zarażano tyfusem, robiono zabiegi chirurgiczne. Zdarzało się, że mężczyźni włamywali się do tych kobiet. 

Rozdział IV

W niedzielę Tadeusz spotkał SS-mana, który prowadził trzy osoby do aresztu za nielegalny handel. Były to dwie kobiety i mężczyzna. Narrator przewidywał, że posiedzą w areszcie kilka tygodni.

Następnie snuje refleksję na temat śmierci. Ludzie w obozie nie buntują się i idą na śmierć kiedy im każą. Tadeusz stwierdził, że jedynym ratunkiem przed śmiercią jest liczebność więźniów – było ich za dużo, aby pomieściło ich krematorium.

Po południu Tadek udał się na walkę bokserską a potem na koncert. W końcowej części listu narrator mówi o ludziach, którzy dają się oszukać przez takie walki bokserskie i koncerty, że mają wrażenie, że ich życie jest normalne. Tymczasem mieszkają w samej fabryce śmierci i nic tego nie zmieni. Na koniec namawiał narzeczoną, aby obserwowała co się wokół niej dzieje, gdyż jeśli przeżyje obóz, będzie musiała o tym dać świadectwo. 

Rozdział V

Tadek z kolegami siedział na kursie, ale zamiast słuchać prelegenta rozmawiał  z kolegami. Witek opowiadał o Pawiaku, gdzie był “oddziałowym czy kąpielowym”. Opisał on sposoby znęcania się nad ludźmi. Zastanawiał się co pociąga ludzi do takiego bestialstwa. 

W pewnym obozie kierownictwo nie chciało, aby więźniowie chodzili głodni i dlatego codziennie kilku rozstrzeliwali, aby pozostałym zostało więcej jedzenia.

Na koniec snuł refleksję: 

“Patrz, w jakim oryginalnym świecie żyjemy: jak mało jest w Europie ludzi, którzy nie zabili człowieka! I jak mało jest ludzi, których by inni ludzie nie pragnęli zamordować! A my tęsknimy do świata, w którym jest miłość drugiego człowieka, spokój od ludzi i odpoczynek od instynktów. Widać takie jest prawo miłości i młodości.”

Rozdział VI

Tadek opisuje, że codziennie około południa z bloku dla Niemców wymaszerowywała kolumna ludzi i śpiewając “Morgen nach Heimat” obchodziła kilkukrotnie obóz. Byli to kryminaliści, którzy za jakiś czas mieli być wysłani na front. W kolumnie tej, Tadeusz zauważył Kurta – to on odnalazł w obozie Marię i dostarczał jej listy od Tadka. 

Tadek spotkał się Kurtem, który opowiedział mu swoją historię. Rozmawiali też o innych obozach, o podróży pociągiem do Auschwitz. Kurt opowiedział o Wigilii Bożego Narodzenia w której Niemcy obok choinki powiesili dwóch więźniów, którzy próbowali uciec z obozu.

Rozdział VII

Tadeusz snuje refleksję o roli więźniów w obozie. Nic się im nie należy, niczego nie posiadają, dostają tyle jedzenia, żeby nie umarli. Jedyną ich rolą jest mordercza praca na rzecz Niemców. 

Tadek zastanawiał się co stanie się z Polakami, jeśli Niemcy wygrają wojnę. Nikt nie będzie wiedział co się z nimi stało w obozach.

Rozdział VIII

Tadek stwierdził, że jest szczęśliwy. Co dzień wraz z Kurtem chodził do elektryka, któremu przekazywał listy do Marii. Później przynosił on od niej odpowiedź.

Następnie Tadek opisał ślub Hiszpana z Francuzką, z którą miał już dziecko. Współwięźniowie urządzili im “ślub”, dali miejsce na noc poślubną, a następnego dnia kobietę odesłano, a Hiszpan z powrotem założył pasiak i wrócił do pracy.

Tadek wspomniał też, że dostał dwa listy: od brata i od Staszka. Cieszył się, gdyż od dwóch miesięcy nie miał wieści do rodziny. Brat napisał, że cała rodzina myśli o nim i o Marii.

Tadek wspomniał też o pierwszej wiadomości jaką dostał w obozie od ukochanej. Maria zarzucała sobie, że to przez nią Tadek dostał się do obozu. Ten jednak nie chciał, aby dziewczyna miała do siebie pretensje. Napisał, że nigdy nie żałował, że są razem. Opisał też dokładnie dzień przed aresztowaniem. Całą noc czekał na umówiony telefon od niej. Maria nie zadzwoniła, więc Tadek udał się do jakiegoś mieszkania, gdzie zatrzymali go gestapowcy. 

Rozdział IX

Tadek powrócił do swego obozu i stwierdził, że nic się w nim nie zmieniło. Na koniec spotkał znajomego Żyda, Abrama, z którym zamienił kilka zdań. Na pytanie: “co u ciebie?”, odparł:

“— Osobiście? Jakie u mnie może być „osobiście”? Komin, blok i znowu komin? Albo ja mam tu kogo? A, chcesz wiedzieć — osobiście: wykombinowali my nowy sposób palenia w kominie. A wiesz jaki? Byłem bardzo uprzejmie ciekaw.

 — A taki, że bierzemy cztery dzieciaki z włosami, przytykamy głowy do kupy i podpalamy włosy. Potem pali się samo i jest gemacht. — Winszuję — rzekłem sucho, bez entuzjazmu. Roześmiał się dziwnie i popatrzył mi w oczy: — Te, fleger, u nas, w Auschwitzu, my musimy bawić się, jak umiemy. Jak by szło inaczej wytrzymać? 

I wsadziwszy ręce w kieszeń odszedł bez pożegnania. Ale to jest nieprawda i groteska, jak cały obóz, jak,cały świat”