Dywizjon 303

Autorem powieści jest Arkady Fiedler. Jej pierwsze wydanie miało miejsce w 1942 r.

Rozdział 1 Bitwa o Brytanię w 1940 roku

Pierwszego września 1939 r. wybuchła II wojna światowa. W ciągu kilku miesięcy hitlerowskie Niemcy zdobyły przewagę na kontynencie europejskim. Po podbiciu Francji blady strach padł na Wielką Brytanię, która była następna w kolejce. Brytyjczycy naprędce zaczęli szykować się do obrony. W przygotowaniach brali też udział polscy żołnierze, którzy chcieli się zrewanżować za porażkę sprzed roku. 2 sierpnia 1940 r. sformowano Dywizjon 303 zwany Eskadrą Kościuszkowską. 

Niemcy zaatakowali Wielką Brytanię przy użyciu sił powietrznych Luftwaffe. Okres kilkumiesięcznych walk powietrznych określany jest mianem bitwy o Anglię. Polski dywizjon wkroczył do walki w trzecim, ostatnim etapie wojny i rozpoczął walki 30 sierpnia 1940 r. W ciągu kolejnych 43 dni strącili aż 126 niemieckich samolotów. Bohaterskość wszystkich lotników zatrzymała niemiecką ofensywę co przywróciło nadzieję europejczykom, którzy zobaczyli, że hitlerowców można pokonać.

Brytyjski premier Winston Churchill oddał hołd wszystkim lotnikom słowami: “Nigdy w dziedzinie ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym.”

Rozdział 2 Myśliwiec

Rozdział ten poświęcony jest pilotom samolotów, którzy na ziemi żyją zwyczajnie jak inni ludzie a w powietrzu stają się całkowicie zespoleni z maszyną i skupieni na pokonaniu wroga. W chmurach nie ma czasu na analizy gdyż o życiu decydują sekundy. Liczą się wypracowane odruchy, doświadczenie i sokoli wzrok. Bitwy rozgrywające się nad głowami mieszkańców trwały nie dłużej niż 10-15 minut a ich wynik rozstrzygał o losach milionów.

Rozdział 3 Pierwsza walka

31 sierpnia 1940 r. dywizjon 303 patrolował strefę powietrzną nad Londynem. Był to ostatni dzień ich lotów szkoleniowych i nazajutrz mieli wziąć udział w walkach. Dywizjonem dowodził Anglik, major Ronald Kellet, który był Polakom niezbyt przychylny. 

Po godzinie 16 dostali rozkaz dołączenia do eskadry A. Po paru minutach lotu dostrzegli niemieckie bombowce wracające w kierunku Francji. Polacy ruszyli do ataku lecz nagle pojawiły się niemieckie myśliwce – Messerschmitty 109. Rozpoczęła się walka w trakcie której Kellet strącił samolot nieprzyjaciela. Nie wiedział jednak, że wystawił się na ostrzał innych Messerschmittów i niechybnie zostałby zestrzelony, gdyby nie atak polskich pilotów. Finalnie Dywizjon 303 strącił 6 nieprzyjacielskich samolotów nie tracąc przy tym ani jednego. Zwycięstwo było kompletne a wzruszony major Kellet dziękował Polakom za pomoc. Na lotnisku panowała radość.

W ciągu kolejnych dni sukcesy Polaków były podziwiane w całej Brytanii.

Rozdział 4 Koleżeńskość

2 września 1940 r. Dywizjon 303 brał udział w walkach nad Dover. Hurricane polskich lotników były zwrotniejsze od niemieckich Messerschmittów. Z czasem coraz więcej nieprzyjacielskich myśliwców odłączało się od swojej eskadry i wracało do Francji.

Za jednym z nich ruszył w pościg porucznik Mirosław Ferić. Po oddaniu kilku strzałów w jego samolocie pękły przewody a olej zalał mu szybę. Bez dobrej widoczności Ferić postanowił zawrócić do Anglii. Brak oleju doprowadził do zatarcia silnika. Polak musiał lecieć lotem ślizgowym niczym szybowiec. Pod jego maszyną rozpościerał się Kanał La Manche. Obawiał się, że może nie dolecieć do lądu. 

Gdyby tylko pojawiły się jakieś samoloty wroga to byłby zgubiony. Na jego szczęście nadleciały dwa inne myśliwce pilotowane przez podporucznika Łokuciewskiego i porucznika Paszkiewicza. Osłaniali go w drodze powrotnej.

W dalszej drodze napotkali dwa niemieckie Messerschmitty, które jednak nie podjęły walki. Dzięki pomocy przyjaciół Ferić doleciał nieniepokojony przez Niemców i wylądował awaryjnie na lądzie.

Rozdział 5 A gdy kul zabrakło…

Rozdział ten pokazuje jak zawzięci byli piloci dywizjonu 303. Dwudziestopięcioletni sierżant Stefan Karubin wracał z misji nad ujściem Tamizy. W drodze powrotnej jego klucz został zaatakowany przez samoloty wroga. Stefan zdołał uciec ale stracił kontakt z dywizjonem. Nagle napotkał samotnego Meeserschmitta którego zdołał zestrzelić. Niestety jego radość nie trwała długo, gdyż zaraz potem sam został ostrzelany.

Sierżant Karubin wraz z dwoma innymi Hurricane’ami ruszył w pościg. Ostrzelał go i zobaczył strugę dymu. Wróg nie tracił jednak prędkości. Po kilku seriach Stefanowi skończyła się amunicja. Nawet to nie sprawiło, że odpuścił sobie polowanie. Szybko dodał prędkości i wyprzedził wroga. Następnie skierował samolot na wprost Messerschmitta. Tuż przed jego nosem wykonał unik bo inaczej by się zderzył. Zza pleców usłyszał jedynie huk rozbijającego się niemieckiego myśliwca.

Rozdział 6 Raz na wozie, raz pod wozem

Częste sukcesy Dywizjonu 303 wzbudziły podejrzenia u pułkownika Stanley’a Vincent’a, który był dowódcą lotniska w Northolt. W końcu on sam postanowił naocznie przekonać się czy raporty na temat liczby zestrzeleń Polaków nie są podkoloryzowane. W trakcie walk zobaczył brawurę i zaciekłość polskich pilotów i przekonał się, że wszystkie raporty były prawdziwe. Nazwał ich wspaniałymi szaleńcami.

Kolejnego dnia nastąpił zmasowany atak Niemców. Wynikało to ze zmiany ich taktyki. Po wielu dniach porażek musieli coś zmienić aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Messerschmitty leciały na wysokości nieosiągalnej dla Hurricane’ów. 

Gdy Polacy dojrzeli niemieckie bombowce, rzucili się do ataku. Natychmiast ruszyły na nich z góry niemieckie myśliwce. Wywiązała się jedna z najtrudniejszych bitew dla Dywizjonu 303. Major Zdzisław Krasnodębski który dowodził dywizjonem został ciężko poparzony i musiał się ratować i wyskoczyć z samolotu. 

Po ciężkiej walce Niemcy musieli się wycofać do Francji, gdyż zaczęło brakować im paliwa. Dywizjon 303 stracił 5 samolotów z 9 uczestniczących a czterech pilotów było rannych. Cel jednak osiągnięto, gdyż zgrupowanie bombowców nie doleciało do celu i zawróciło. Sukces ten został radośnie przyjęty przez Brytyjczyków a członkowie dywizjonu dostali list z gratulacjami od generała Sikorskiego. Nowym dowódcą w zastępstwie Krasnodębskiego został porucznik Urbanowicz.

Rozdział 7 Tłusta przekąska: Dorniery

Sobota 7 września 1940 r. była czarnym dniem dla Londynu i angielskiego lotnictwa. Niemieckie bombowce zdołały dolecieć do brytyjskiej stolicy i zrzucić wiele bomb. Dywizjon 303 ruszył do akcji na kilka minut przed bombardowaniem. Polscy piloci zdołali zestrzelić 14 samolotów wroga w tym wiele Dornierów 215 czyli bombowców. Sami stracili dwa myśliwce; jeden pilotowany przez porucznika Mariana Pisarka, który ratował się skokiem ze spadochronem.

28 niemieckich bombowców zostało tego dnia strąconych przez artylerię i był to najlepszy dzienny wynik w ich historii. Niestety nie wszyscy angielscy żołnierze wykazali się podobnym hartem ducha. Porucznik Urbanowicz wspominał jak wylądował na jednym z lotnisk, aby uzupełnić amunicję i paliwo. Londyn płonął, czas naglił a kilku angielskich żołnierzy siedziało w bunkrze, piło herbatę i jadło kanapki z dżemem. Widok ten zapadł Urbanowiczowi w pamięć. 

Rozdział 8 Ból

W dniu ataku bombowego na Londyn, podporucznik Kazimierz Daszewski, zwany Długim Joe, zestrzelił jednego bombowca i ruszył w pościg za kolejnym. Nagle został otoczony Messerschmittami. Jeden z pocisków rozerwał kabinę ciężko go raniąc. Dodatkowo gorący glikol chlusnął mu w twarz. Daszewskiego przeszył ogromny ból. Musiał się katapultować. Miał sparaliżowaną prawą część ciała przez co miał problemy z otworzeniem spadochronu. W końcu udało mu się go otworzyć lewą ręką. Wylądował na jakiejś wsi ale jedyne co pamięta to straszny ból. Miejscowi opatrzyli mu rany i odcięli spadochron. Daszewski stracił przytomność. W szpitalu spędził 3 miesiące po czym wrócił do walki w lotnictwie.

Rozdział 9 Uśmiech poprzez krew

Podporucznik Jan Zumbach leciał jako trzeci za samolotem dowódcy. Jego zadaniem było osłanianie klucza. Po pewnym czasie znikł mu z oczu samolot dowódcy. Zaczął go wypatrywać i uznał, że leci nad nimi. Postanowił dogonić jego myśliwiec. Gdy się zbliżał zaczął dostrzegać różnice między jego samolotem a swoim. W końcu zrozumiał, że to nie jego dowódca a niemiecki myśliwiec. Natychmiast ostrzelał przeciwnika. Po chwili nadleciał drugi Messerschmitt z odsieczą. Polak zaczął uciekać. Po chwili nadlatywały kolejne niemieckie myśliwce. Zumbach wiedział, że jeśli nie ucieknie to niechybnie zostanie zestrzelony. Messerschmitty były ze wszystkich stron. Kilkukrotnie do niego strzelano lecz żaden pocisk go nie trafił. Pot spływał mu po czole i z trudem opanowywał nerwy, gdyż sytuacja stawała się coraz bardziej nieciekawa. 

Nagle stało się coś niespodziewanego. Pilot najniżej lecącego Messerschmitta dostrzegł smugi dymu i uznał, że został trafiony. Dlatego szybko ukrył się w chmurach a pozostali Niemcy byli zdezorientowani. Zumbach wykorzystał tę chwilę i zanurkował w dół. Manewr ten uratował mu życie, gdyż w kwadrans później był już na lotnisku, gdzie witali go uradowani przyjaciele.

Rozdział 10 Chmura

Chmury odgrywały nieocenioną rolę w potyczkach lotniczych. To one uratowały podporucznika Jana Zumbacha. W tym samym czasie sierżant Kazimierz Wünsche uciekając przed atakiem Messerschmittów również schował się w chmurach. Niestety kończyło mu się paliwo więc nie mógł ukrywać się dłużej. Obniżył lot i dostrzegł nieprzyjacielskie samoloty strzelające do innej chmury. Gdy smugi pocisków przeleciały obok niego, podciągnął drążek i ruszył na oślep ku górze. Mijał czas a paliwa ubywało. Niepokój ogarniał pilota. Nagle usłyszał trzask. Został trafiony a gorący płyn z silnika zalał mu twarz. Aby się ratować otworzył kabinę i wyskoczył. Natychmiast otworzył spadochron i zaraz potem stracił przytomność. Gdy się ocknął nadal opadał powoli ku ziemi a wokół niego latały Spitfire’y, które osłaniały go od Messerschmittów. Dzięki temu bezpiecznie wylądował.

Rozdział 11 Najliczniejsze zwycięstwo

7 września 1940 r. zaczęły się zmasowane loty bombowców na Londyn. Trwały one 7 dni i miały na celu złamanie ducha Brytyjczyków. Bombardowania trwały zarówno w nocy jak i w dzień. Nie wszystkie odnosiły założony przez Niemców skutek. Często hitlerowcy tracili wiele maszyn nie czyniąc Anglikom dużych strat. Jeden z najgroźniejszych ataków Luftwaffe miał miejsce w środę 11 września. Wywiad Aliantów wiedział o nalocie, który zaczął się o 16. Najpierw kilka mniejszych zgrupowań miało odciągnąć uwagę broniących miasta. Zmyłka się nie udała i nadciągająca kilka minut później eskadra 60 bombowców i 100 myśliwców napotkała zajadły opór. Dywizjon 303 odniósł wtedy swe najcenniejsze zwycięstwo strącając 17 samolotów wroga. Niestety nie obyło się bez strat. Zginęło dwóch Polaków: porucznik Cebrzyński i sierżant Stefan Wójtowicz.

Rozdział 12 Wróg tańczy taniec śmierci

Jeden ze sposobów pokonania Niemców była tzw. “metoda Frantiszka”. Polegała ona na tym, że myśliwce latały wzdłuż kanału i czaiły się na powracające Niemieckie samoloty, które były już wyczerpane walką i miały ograniczoną ilość paliwa. Metoda ta przynosiła wymierne efekty.

Tę metodę zastosował podporucznik Witold Łokuciewski, pseudonim Tolo. Rzeczonego 11 września zaczaił się nad kanałem i dostrzegł samotnie powracającego Dorniera 215. Ciężki bombowiec został ostrzelany przez Polaka i stracił jeden z silników po czym wykonał swój taniec śmierci: najpierw uniosła się w górę po czym runęła prosto w dół.

Rozdział 13 Sierżant Frantiszek – dzielny Czech

Czeski pilot, Józef Frantiszek był człowiekiem zuchwałym. Gdy w 1939 r. Niemcy wkroczyli do czeskiej Pragi, Frantiszek ukradł samolot i uciekł do Polski. Odtąd jego losy były związane z Polakami wraz z którymi walczył z wrogiem. Po klęsce wrześniowej razem z innymi uciekł do Francji. Po upadku Francji udali się do Anglii, gdzie wstąpili do Dywizjonu 303.

Czech walczył dzielnie i prawie zawsze zaliczał jakieś zestrzelenie. Niestety był nieco niesubordynowany i nie słuchał rozkazów. Bardzo często opuszczał klucz i udawał się na samotne łowy. To krzyżowało plany dowódców i narażało kolegów na niebezpieczeństwo. Trzeba przyznać, że Frantiszek prawie zawsze zestrzeliwał jakiś samolot wroga, ale nisłuchanie rozkazów jest w wojsku niedopuszczalne.

W końcu dowódca Urbanowicz wezwał go na dywanik i zakazał mu opuszczać klucz przed walką. Ten słuchał rozkazu przez dwa dni a potem wrócił do swego nałogu i nadal zaraz po starcie ruszał samotnie nad Kanał La Manche polować na Niemców. Inni piloci robili to zwykle po odbytej misji. Dowódcy uznali go za niereformowalnego i odpuścili sprawę przez co wszyscy odczuli ulgę.

Pewnego dnia podczas walki nad Kentem jeden Messerschmitt dał mu znak, że chce się poddać i wylądować na pobliskim lotnisku. Czech przestał strzelać ale ciągle pilnował Niemca, który zaczął schodzić do lądowania. Była to jednak zmyłka i gdy tylko dotknął kołami ziemi dodał gazu i wzbił się ponownie w powietrze. Reakacja Frantiszka była błyskawiczna i natychmiast zestrzelił samolot wroga, który rozbił się na pasie startowym.

8 października podczas wykonywania zwycięskiej beczki, Frantiszek zahaczył skrzydłem o kopiec i zginął na miejscu.

Rozdział 14 Szare korzenie bujnych kwiatów

W obronie Anglii swój udział mieli nie tylko dzielni i piloci. Należy też pamiętać o bardzo istotnej roli ziemskiej obsługi, która przygotowywała samoloty do startu. Polscy piloci darzyli ich szczerą miłością. Po każdej misji samoloty były na nowo tankowane i naprawiane przez mechaników. Gdyby nie oni te maszyny z pewnością nie wytrzymałyby tak intensywnych codziennych lotów. Trzeba dodać, że nie tylko wśród pilotów ale również wśród mechaników można było znaleźć Polaków, m.in. porucznika inżyniera Wiórkiewicza

Rozdział 15 Lotnik bez lęku i skazy

Charakter bitew powietrznych był całkowicie inny niż tych staczanych na ziemi. W powietrzu tylko w początkowej fazie trzymano szyk i walczono w grupie. Następnie samoloty rozlatywały się na wszystkie strony i toczyły indywidualne potyczki, w których piloci byli zdani na swoje umiejętności. Ci którzy się wyróżniali zwani byli asami. 

Jednym z nich był Witold Urbanowicz, który strącił aż 17 niemieckich samolotów i od 5 września był dowódcą Dywizjonu 303. 

Rozdział 16 Mit Messerschmitta 110

W pierwszych miesiącach wojny rozeszły się pogłoski, że Niemcy mają w zanadrzu nowy dwusilnikowy myśliwiec ze stanowiskiem tylnego strzelca. Miał to być supersamolot ale było ich niewiele i Alianci nie mieli okazji zweryfikować pogłosek. Samolotem tym był Messerschmitt Bf 110.

Dopiero w bitwie o Anglię użyto większą ilość tych samolotów. Obrońcy szybko zorientowali się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Po unieszkodliwieniu tylnego strzelca, co było całkiem łatwe, ciężki samolot stawał się bezbronny.

Rozdział 17 Podstępy

W walkach powietrznych obie strony bardzo często stosowały podstęp. Podczas pewnej potyczki pilot Messerschmitta 109 wpadł w korkociąg, przez co podporucznik Zumbach uznał go za zestrzelonego i powrócił do klucza. Wtedy dostrzegł, że przeciwnik wyszedł z korkociągu i leciał w stronę Francji. Zumbach natychmiast wyruszył w pościg. Gdy go dogonił, przeciwnik znowu wpadł w korkociąg. Tym razem polski pilot nie dał się zrobić w konia i leciał za nim do samego końca. Kilkaset metrów nad ziemią, Niemiec wyprostował lot, lecz wtedy Polak go zestrzelił.

Rozdział 18 Losy się ważą

Kolejnym kluczowym dniem w trakcie bitwy o Anglię była niedziela 15 września, w trakcie której odbyły się zmasowane naloty Luftwaffe. Walki trwały od 9 rano a około południa Alianci stracili pewność czy zdołają zapobiec katastrofie. Niemcy rzucili wszystkie siły i obrońcy zaczęli odczuwać braki maszyn. Gdy w południe nadleciało kolejne zgrupowanie bombowców nie miał kto się nimi zająć. Na szczęście jeden z angielskich dywizjonów skończył walki i mógł ruszyć na wroga który nacierał na Londyn. Udało im się rozproszyć bombowce przez co nie wszystkie dotarły do Londynu. Tym którym się udało wcale nie było lepiej, gdyż nad stolicą natrafili na Dywizjon 303 i innych angielskich lotników którzy zdołali pokonać wroga.

Rozdział 19 Losy się rozstrzygnęły

Naloty w niedzielę 15 września trwały cały dzień. Był to przełomowy dzień dla całej tzw. Bitwy o Anglię. Po południu polski dywizjon stoczył zajadłą walkę z wrogiem strącając wiele samolotów Luftwaffe. Tego dnia Bitwa o Anglię była rozstrzygnięta na korzyść Aliantów.

Rozdział 20 “Zaczynamy poznawać Polaków”

W ciągu kolejnych dni niemieckie ataki zelżały co potwierdziło, że dniem kulminacyjnym był 15 września. Nieliczne już ataki były skutecznie odpierane. Dzięki pilotom którzy zwyciężyli w powietrzu, nie doszło do inwazji na lądzie. Wśród pilotów liczną grupę stanowili Polacy. Było ich 144. Walczyli w 4 polskich dywizjonach: dwóch bombowych i dwóch myśliwskich. Duża ich część walczyła też w dywizjonach angielskich. Niezwykłość Dywizjonu 303 polegała na jego wyjątkowej skuteczności, która była trzykrotnie wyższa od średniej. Anglicy zdawali sobie sprawę z ich wpływu no losy bitwy i słusznie dażyli ich wielkim szacunkiem.